Umarli żyją po dwakroć
po milionkroć żyją
nie obarczeni ciałem
znajdują bliskie dusze
Ginsberg nie musi lecieć z ameryki
by spotkać się ze mną w Kielcach
Norwid siada na kamiennym murku przed garażem
A morze jego poezji marszczy się we mnie
Mickiewicz nad mogiłą mojej Pusi w ogrodzie
Konradem wciąż mnie dręczy – rany już zabliźnione
rozkrwawia boleśnie, coś szepcze…
Marianna Bocian patrzy tak przenikliwie, że widzę
najciemniejszy kąt mojej duszy i… kosmaty pająk
zmienia się w barwnego motyla
po milionkroć żyją
nie obarczeni ciałem
znajdują bliskie dusze
Ginsberg nie musi lecieć z ameryki
by spotkać się ze mną w Kielcach
Norwid siada na kamiennym murku przed garażem
A morze jego poezji marszczy się we mnie
Mickiewicz nad mogiłą mojej Pusi w ogrodzie
Konradem wciąż mnie dręczy – rany już zabliźnione
rozkrwawia boleśnie, coś szepcze…
Marianna Bocian patrzy tak przenikliwie, że widzę
najciemniejszy kąt mojej duszy i… kosmaty pająk
zmienia się w barwnego motyla
I ty Rilke wygładzasz wzburzoną toń oceanu
i ty Zygmuncie Goćwinie z aleją rozszalałych róż w mojej głowie
i nigdzie nie jest zbyt daleko
tak jak powiedziałaś kochana Marianno
to w s z y s t k o staje się bliskie i konieczne
Szczęsny Wroński