Jabłko mruga z zachętą… Można by na tym skończyć ale… Ubrani w kufajki, walonki i uszatki w spiekocie owoców i kwiatów toczą dyskurs o wszystko. Pot kapie po jabłku głaskanym potrzebą ze spojrzeń w odbiciach mas słońc i gestów… Tulenie to mało, za mało… Wiedza ta wielokrotna tajemna o jabłku – wszystkie inne kwiaty i owoce znają… Zdejmują czapki, rzucają w gąszcz, wkładają je następni zapatrzeni w jabłoń z tysiącem owoców zakazu do szczęścia… Zdejmują kufajki i walonki… wkładają je następni zapatrzeni w jabłoń z tysiącem owoców zakazu miłości… Jabłek i ubrań nie zabraknie nigdy. W sadzie świata jest ich wystarczająco, a ogrzane ciała, z potem, gorącem i oczekiwaniem na słodkie nieznane kęsy zawsze będą… Grzechotka kobry nikogo nie skusi ni nie odstraszy zdeptana pochodem. Smak poznają z własnego wyboru bo żar ocieplanych drelichów jest nie do wytrzymania dla wszystkich… Nagość sam na sam jabłkiem jest powodem i koniecznością… Ich i Jego w szacie z chmur i słońca. Ich bardziej, bo On przecież wszystko może wstrzymać i przyspieszyć…
To opowiadanie ponad zakaz…